Brownie czyli orgazm oralny.

Brownie to ciasto które nie rośnie.

Geneza jest ponoć taka, że amerykańska gospodyni zapomniała dosypać proszku do pieczenia do ciasta czekoladowego i wyszedł jej placek z zakalcem, którym zachwyciła się rodzina i sąsiedzi. No i poszło w świat 😏

To, że kocham czekoladę wiedzą wszyscy, którzy mnie znają. A brownie to czekoladowa rozkosz 😁

Kilka lat temu (tej wersji będę się trzymać, boję się liczyć kiedy to było) kolega przesłał mi przepis na brownie autorstwa Nigelli Lawson. Nigella, jak wiadomo, nie gustuje w potrawach dietetycznych 😁 Dlatego też to brownie jest mocno czekoladowe, grzesznie tłuste i zdrowo orzechowe. Nie zawiera grama mąki, więc jest bezglutenowe.

Ja, jak to ja, trochę sobie przepis stuningowałam, tu wrzucę moją wersję, zawsze możecie sprawdzić wersję Nigelli.

Składniki:

25dkg masła

2 gorzkie czekolady, poziom gorzkości dobierzcie do własnych upodobań

3 jajka

Pół szklanki cukru, może być brązowy

20-30dkg mielonych orzechów. Dowolnych, aczkolwiek ja najczęściej używam włoskich. Część może być zmielona a część posiekana jeśli lubisz grubsze kawałki.

Szczypta chili. Tu znowu dowolność, w zależności od upodobań. Ja z reguły daje około pół łyżeczki.

Jajka ubijam mikserem z cukrem. Masło topię w kąpieli wodnej z czekoladą i chili. A potem mieszam to wszystko z orzechami. Wlewam do foremki keksowej i wylizuję miskę po masie czekoladowej 😂

Wrzucam do piekarnika rozgrzanego do 150 stopni na około pół godziny, ważne żeby ciasto nie wyschło. Po ostudzeniu daję do lodówki żeby stężało.

Można zrobić polewę, można dodać do środka wiśnie lub inne owoce. Co kto lubi.

Smacznego 😁