Wybór
Chcesz być szczęśliwy – to bądź!
Trafiłam kiedyś na takiego mema, teraz oczywiście że nie mogę go znaleźć w meandrach internetu. Ale o sens chodzi, nie o rysunek.
Gdy to przeczytałam pierwszy raz byłam już na drodze do opuszczenia krainy pesymistów. Bo ja od urodzenia ze smutkiem we krwi, szklanka zawsze pusta a trawa u sąsiada bardziej zielona. Ja jestem jeszcze z pokolenia którego mottem było „Siedź w kącie a znajdą cię”, z pokolenia gdy nikt nie skupiał się na budowaniu własnej wartości u dzieci czy młodzieży. A ja byłam baardzo nieśmiałym dzieckiem. Gdzieś we mnie siedziało prawo Murphiego, choć nikt wtedy o Murphim nie słyszał.
NA PEWNO SIĘ NIE UDA.
Parę lat mi zajęło czekanie na lepsze jutro. Na to że będę szczęśliwa gdy schudnę, gdy zapuszczę włosy, gdy skrócę włosy, gdy gdy gdy.
Jak wiemy gdy nie nadchodzi nigdy więc tarzałam się w wewnętrznym niedostatku. Chyba w okolicach 40ki pomyślałam że głupio dalej czekać. To też czas gdy joga zaczęła być coraz ważniejsza w moim życiu, z nią przyszła praca nad sobą, nad tym co w głowie.
Dojrzałam do tego żeby wybrać bycie szczęśliwą.
To nie oznacza tego że żyję sobie jak kolorowy ptak bez zmartwień i trosk. One wiadomo że wciąż obecne, czasem mniejsze, czasem większe. Czasem odbierają oddech. Ale każdy dzień to nowe możliwości. Nowa nadzieja.
Wciąż we mnie żyją dawne lęki. Dawne przekonanie że się nie uda. Że nie jestem dość dobra.
Ale sama sobie powtarzam że jeśli nie spróbuję, nie dowiem się. Jeśli się nie uda to trudno. Porażka mnie nie wartościuje. Sukces również nie.
Największą wartością dla mnie są ludzie wokół mnie. Ich przyjaźń. Dobra energia kierowana w moim kierunku. Wsparcie. To jest bezcenne.
Szczęście jednak można znaleźć tylko w sobie, po odsączeniu smutku z krwi. Albo po zaakceptowaniu tego że on jest. Niech będzie, jest potrzebny, jak sól dla podkreślenia smaku karmelu 😉