Curry by Mało Idealna
Od kilku miesięcy jedną z moich ulubionych potraw stało się curry. Mój pierwszy raz był w świetnej azjatyckiej restauracji Pho You, potem oczywiście pogrzebałam w przepisach vege i zaczęłam gotować własne.
Nie pytajcie, czy to indyjskie, czy tajskie curry. Nie znam się. Jest to moje mało idealne curry. Jego zaletą jest to, że praktycznie wszystko można do niego wrzucić. Coś jak bigos na winie, czyli co się nawinie. Można zrobić z trzech składników, można z sześciu. Można zrobić przegląd warzyw wymagających natychmiastowej interwencji kulinarnej i wrzucić na patelnię, albo do woka, będzie bardziej azjatycko 😜
Nie ma szans, że podam Wam konkretny przepis. Gotuję tak jak żyję, intuicyjnie. Przyprawy i składniki sypię na oko.
Mieszankę curry często robię sama, ale można też użyć gotowej. Używam do mieszanki sporo papryki wędzonej, bo lubię. Do tego imbir, kardamon, kurkuma, kumin, chili, gałka muszkatołowa, cynamon, trawa cytrynowa.
Na suchej patelni podsmażam przyprawy aby wydobyć ich aromat. Zalewam olejem, dodaję pokrojony korzeń imbiru, papryczkę chili (lubię ostre potrawy) i opcjonalnie czosnek, są tacy którzy go nie tolerują, więc zdarza mi się go nie używać. I to jest taka baza na którą dorzucam resztę. Jako że lubię bataty, bardzo często dodaję je, pokrojone w kostkę. Może być też marchewka. Czerwona papryka też mile widziana. Cukinia. Dziś zrobiłam z selerem naciowym bo zalegał w lodówce. I ananasem, bo lubię słodko – ostry smak. Można dodać orzechy, np nerkowce. Często dodaję cieciorkę. Może być też soczewica lub fasola. Można dorzucić tofu, krewetki lub mięso, fuj 😉
I jak warzywa się podsmażą do pożądanej konstynencji, trochę je podlewam wodą w trakcie, zalewam pomidorami z puszki i mlekiem kokosowym, też z puszki. Jak się całość zagotuje, wyłączam i zostawiam jeszcze na pół godziny żeby się smaki przegryzły. No dobra, najczęściej pożeram od razu, ale że gotuję tego więcej, to wiem, że po kilku godzinach smak jest duuuużo lepszy.
Aaa, dobrze jest w międzyczasie trochę posolić. Ja dziś zapomniałam, ale i tak zjadłam. No i pyszny jest kalafior, dodany na końcu, tak aby pozostał chrupiący.
Jeżeli nie lubisz mleka kokosowego możesz zrobić tylko w pomidorach. Będzie bardziej fit 😉 Generalnie curry spożywa się z ryżem, ale dla mnie jest to tak bogate danie, że nie potrzebuję do niego ryżu. Moi synowie za to domagają się go jako dodatku.
Myślę, że curry jest fajną inspiracją na potrawę no waste, i na czas, gdy gotujesz z tego co masz,i możesz dać się ciut ponieść fantazji, jak ja z selerem naciowym 😜