Jak żyć…

Myślę, że to pytanie towarzyszy nam na codzień, ale szczególnie często zadajemy je sobie teraz, w trakcie trwania pandemii.

Nie wiemy komu wierzyć, mnożą się teorie spiskowe, nasz rząd daje doopy na każdym polu, nikt nie wie co będzie jutro.

Szczerze mówiąc nie wiem kiedy zleciał ten miesiąc. Przeleciał przez palce. Myślę, że nie tylko mnie, wielu osobom, które utknęły w domu, nie mogąc pracować. Bo ani to urlop, ani chorobowe, takie nie wiadomo co.

Myślę, że nie ma sensu sobie wyrzucać, że zmarnowaliśmy ten czas. Widać to było nam potrzebne. Pamiętam, w poniedziałek 9 marca marudziłam, jaka jestem zmęczona, od dawna bez urlopu, ciało i umysł wolało o odpoczynek. W piątek byłam bez pracy. Fakt, że w miarę szybko ogarnęłam temat jogi on line, ale to tylko 1.5 godziny dziennie. Co z resztą dnia??? Wcześniej pracowałam naprawdę sporo, do tego dojazdy, bywało że cały dzień byłam poza domem. A teraz stagnacja.

Dałam sobie kompletnie na luz. Cały dzień w dresie, bez makijażu, bez stanika, bo mój fizjoterapeuta cały czas mi powtarza, że ciasne biustonosze to morderstwo na powięzi i mięśniach. Nogi goliłam raz w tygodniu, bo po co częściej 😂

No i zaczęłam piec ciasta, bo miałam na to czas 😁 efekt wiadomy, doopa urosła. Nie sprzątałam jakoś szczególnie, to nie jest mój ulubiony sport 😉 Nie uczyłam się angielskiego, mimo że miałam plan robić to przez dwie godziny w tygodniu. Scrollowałam fb zdecydowanie zbyt często i długo.

Są też plusy. Odpoczęła głowa i ciało. Stałam się bardziej kreatywna w praktyce jogi. Oglądam innych nauczycieli, czytam, przede wszystkim słucham siebie. Czasami ciało samo podpowiada nowe sekwencje, nowe rozwiązania, doświadczenia.

Teraz jakoś poczułam, że trzeba by się ogarnąć, coby się w drzwiach potem zmieścić. Przestałam piec ciasta, ograniczam słodycze, więcej się ruszam. Wczoraj nieco popchnięta przez bliską duszę pomalowałam paznokcie 😉 od jutra zaczynam lekcje angielskiego.

Cały czas staram się wierzyć, że będzie dobrze. Mimo wszystko. Mimo, że na tak wiele rzeczy nie mamy teraz wpływu. Dzieją się obok. Ale mój dół tego nie zmieni, zmieni tylko jakość mojego życia. Mam to szczęście, że mieszkam w domu z ogrodem, mam gdzie wyjść. Moja skóra już jest opalona, kocham słońce. Teraz też siedzę za domem, w słoneczku.

Plusem jest też zacieśnienie kilku znajomości, rozmowy online, video chaty czy jak to zwał. A to ludzie są dla mnie najważniejsi.

Od kilku dni nosiłam się z zamiarem napisania tego, oczywiście w trakcie podróży z mózgu do klawiatury mnóstwo rzeczy mi umknęło, albo nie udało mi się tego ubrać w odpowiednie słowa 🙈

Bądź dobrej myśli, bo po co być złej ❤️

Lem miał rację.